niedziela, 12 lipca 2015

Prolog - Ksieżyc w mroku

Słoneczny dzień. Właściwie powinnam napisać, że żar lał się z nieba strumieniami. Dookoła mnie jest cisza. Nawet mucha, którą wcześniej widziałam i słyszałam w moim pokoju, leniwie chodzi po rozgrzanym parapecie. Moich rodziców nie ma w domu. A nawet jakby byli to i tak by mnie nie zauważali, nawet spojrzeniem by mnie nie uraczyli. Leżę w cieniu na podłodze swojego pokoju, w małym miasteczku, gdzie każdy wie wszystko o sobie. W każdym bądź razie jestem tam myślami. Chodzę po ogrodzie, gdy nagle rozlega się puknie do domu. Wyrwana z marzeń wstaje i idę zobaczyć kto tak się dobija. Dochodzę do drzwi i próbuje spoglądać przez wizjer. Nic nie wiedzę, lecz to wynik mojej bezradności, niż zepsutych drzwi. Ktoś puka ponownie. Ostrożnie zaglądam przez szparę na listy. Zadowolona, że wymyśliłam sposób niezawodny. Spoglądam i trzask. Potem już nic nie pamiętam.


SKALLY

1 komentarz: